Zdjęcie podzielone na dwie części. Po lewej słup wysokiego napięcia na tle miasteczka. Po prawej - trzy turbiny wiatrowe wieczorową porą.

Rok po operacji na otwartym sercu. Rynek bilansujący zwiększył stabilność, ale i nakręcił konflikty

W czerwcu 2024 r. polska energetyka przeszła operację na otwartym sercu. Wdrożono II etap reformy rynku bilansującego. Cel był ambitny: ceny prądu miały odzwierciedlać rynkową rzeczywistość, a system zyskać na stabilności. Po roku widać, że pacjent ma się lepiej, choć wciąż trawią go przewlekłe choroby. Jak zauważa ekspert, to naturalny koszt transformacji, w której „każda ze stron ma rację”, ale ich interesy są na razie trudne do pogodzenia.

  • Teza. Wdrożony II etap reformy rynku bilansującego przyniósł oczekiwaną ulgę operatorowi sieci (PSE), ale jednocześnie obnażył fundamentalny konflikt. Stoimy między dążeniem systemu do idealnej sterowności a nieprzewidywalną naturą energetyki rozproszonej.
  • Dowód. Skalę problemu obrazują dane z raportu URE, według których w momentach krytycznych niezbilansowanie rynku sięga aż 4800 MW (czyli równowartości mocy całej elektrowni Bełchatów), co generowane jest głównie przez sektor OZE, zmagający się z trudnościami w precyzyjnym prognozowaniu pogody i redysponowaniem.
  • Efekt. Same regulacje prawne i sygnały cenowe to za mało, by „okiełznać fizykę” sieci opartej na wietrze i słońcu. Obecna reforma nie jest finiszem, lecz dopiero początkiem długiego procesu docierania się uczestników rynku i poszukiwania technologicznego kompromisu.

Największym osiągnięciem reformy jest odciążenie Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE). Od marca operator znacznie rzadziej musi sięgać po środki ratunkowe, takie jak blokowanie handlu z sąsiadami. Rynek bilansujący zaczął skuteczniej „regulować się sam”, co było głównym założeniem zmian.

Ten sukces zaostrzył jednak apetyt na doskonałość. Operator dąży do modelu idealnego, w którym każdy uczestnik gry rynkowej będzie bezbłędnie przewidywał swoje działanie. Choć zeszłoroczna reforma opierała się na solidnych i słusznych założeniach, w praktyce stworzyła system wymagający absolutnej precyzji.

Oczekiwania są jasne: każdy podmiot ma dbać o idealne zbilansowanie swojej pozycji. Tylko w takim scenariuszu, zakładającym pełną przewidywalność wszystkich graczy, cały mechanizm może funkcjonować „jak po sznurku”. Dzięki temu potrzeba zewnętrznych interwencji jest ograniczona do minimum.

Rynek bilansujący stworzył huśtawkę o mocy Bełchatowa

Rzeczywistość rzadko jednak tak łatwo daje się okiełznać. Dane pokazane w raporcie URE ujawniają szokującą skalę problemów, z jakimi mierzy się rynek bilansujący. W momentach krytycznych różnica między grafikami zgłoszonymi przez firmy a faktycznym przepływem energii sięga 4800 MW.

To moc porównywalna z całą elektrownią Bełchatów. Operator musi nagle znaleźć lub zredukować taką ilość energii, co generuje ogromne koszty. Skala tej „pomyłki” pokazuje, że mechanizmy cenowe nie zawsze są w stanie wymusić dyscyplinę na wszystkich uczestnikach.

Raport URE stawia sprawę jasno. Dzieli rynek bilansujący na „zdyscyplinowaną” energetykę zawodową (która poprawiła planowanie) i „chaotyczny” sektor OZE oraz agregatorów. To w tej drugiej grupie niezbilansowanie sięga skrajnych 4000 MW.

Ekspert mówi o pewnym uproszczeniu

Dokument ponadto sugeruje, że mniejsi gracze ignorują sygnały cenowe. Paweł Kryczyk z Energetiko w komentarzu dla Biznes Enter przestrzega jednak przed tak uproszczoną oceną.

Ekspert wskazuje, że to, co w tabelkach wygląda na błąd planistyczny, w praktyce często wynika ze specyfiki nowoczesnej, rozproszonej energetyki. Co więcej, wytwórcy OZE, nawet przy idealnych prognozach, często padają ofiarą tzw. redysponowania (odgórnego wyłączania farm przez operatora). Takie działania sztucznie psują wynik tych źródeł mocy.

Każda ze stron boryka się z innymi problemami. Podmioty obsługujące dużą liczbę klientów, w tym prosumentów, mają trudności z prognozowaniem ich zużycia, co bezpośrednio uderza w ich pozycję i koszty.

Paweł Kryczyk, Energetiko, dla Biznes Enter

Długa droga do kompromisu w energetyce

Sytuację komplikuje zabetonowanie struktury podmiotów. Liczba Dostawców Usług Bilansujących utknęła na poziomie 13 firm. Choć w kolejce do wejścia czeka 16 nowych graczy, rynek bilansujący wciąż jest zbyt hermetyczny, by konkurencja wymusiła wyższą jakość i niższe ceny.

Rynek energii ciągle jest w ruchu. Wzrost udziału OZE wymusza ciągłe dopasowywanie instrumentów do kapryśnej natury źródeł pogodowo-zależnych. Zdaniem ekspertów minie jeszcze sporo czasu, zanim wypracujemy kompromis, który zadowoli operacyjnie i finansowo wszystkie strony.

Pierwszy rok po reformie pokazał, że przepisy to za mało, by okiełznać fizykę sieci opartej na słońcu i wietrze. Reforma nie jest metą, lecz dopiero początkiem trudnego procesu docierania się uczestników rynku energii.

Paweł Kryczyk, Energetiko, dla Biznes Enter

Ignacy Zieliński, dziennikarz Biznes Enter

Źródło: Raport Urzędu Regulacji Energetyki (URE) pt. Ocena Wpływu II Etapu Reformy Rynku Bilansującego na Stabilność Krajowego Systemu Elektroenergetycznego (czerwiec 2024 – czerwiec 2025). Zdjęcie otwierające: Drozdp, Pabloazory / Wikimedia Commons, CC BY-SA 4.0, montaż własny

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw