Zdjęcie podzielone na dwie części. Po lewej półprzewodnik z napisem AI, po prawej - maszyna przesypująca węgiel w kopalni.

Czy AI uratuje węgiel? Oto paradoksy transformacji energetycznej

Rok 2025 zapisał się w historii jako moment, w którym rozwój czystej energii po raz pierwszy trwale przewyższył globalny wzrost zapotrzebowania na elektryczność. Choć statystyki wskazują na stopniową detronizację węgla, rzeczywistość rynkowa pozostaje złożona. Transformacja energetyczna wkracza w decydującą fazę. Jednak gwałtowny rozwój sztucznej inteligencji stawia pod znakiem zapytania stabilność globalnych sieci energetycznych. Czy „AI-izacja” zawróci węgiel znad grobu?

  • Teza. Obecny rok wyznacza historyczny punkt zwrotny, w którym odnawialne źródła energii przestały być jedynie uzupełnieniem systemu, stając się główną siłą pokrywającą globalny wzrost zapotrzebowania na prąd, choć ich ostateczne zwycięstwo nad paliwami kopalnymi jest hamowane przez ograniczenia sieciowe i energochłonność sektora AI.
  • Dowód. W pierwszych trzech kwartałach energia słoneczna i wiatrowa dostarczyły łącznie 17,6 proc. globalnej energii elektrycznej, po raz pierwszy w dłuższym okresie wyprzedzając węgiel. Dodatkowo dzięki spadkowi cen magazynów koszt stabilnej energii słonecznej w nasłonecznionych regionach spadł do konkurencyjnego poziomu ok. 104 USD/MWh.
  • Efekt. Dalsza dekarbonizacja nie zależy już od rozwoju technologii wytwórczych, które osiągnęły dojrzałość rynkową, lecz od tempa modernizacji sieci przesyłowych, które muszą sprostać wyścigowi zbrojeń w sztucznej inteligencji, aby cyfrowy postęp nie wymusił powrotu do spalania węgla.

Kluczowe wskaźniki za pierwsze trzy kwartały nie pozostawiają złudzeń co do skali zmian. Jak wskazują analitycy think tanku Ember w swoim najnowszym raporcie podsumowującym globalną transformację, w tym okresie energia słoneczna i wiatrowa dostarczyły łącznie 17,6 proc. globalnej energii elektrycznej. Stanowi to wyraźny wzrost w porównaniu z 15,2 proc. w analogicznym okresie roku poprzedniego.

Transformacja energetyczna w cieniu węgla

Co więcej, całkowity udział źródeł niskoemisyjnych – wliczając w to nie tylko słońce i wiatr, ale także energetykę jądrową i wodną – wzrósł do poziomu 43 proc. światowej produkcji. Symbolicznym momentem stało się wygenerowanie przez odnawialne źródła energii (OZE) większej ilości prądu niż przez elektrownie węglowe. Po raz pierwszy w historii miało to miejsce w dłuższym, wielomiesięcznym okresie.

Nie oznacza to jednak natychmiastowego końca ery paliw kopalnych. Mimo że prognozy na cały 2025 r. mówią o dodaniu 793 GW (gigawatów) nowych mocy w OZE, co oznacza wzrost o 11 proc. rok do roku, węgiel wciąż stabilizuje systemy energetyczne największych gospodarek.

Transformacja weszła w fazę, w której czysta energia jest w stanie pokryć nowy popyt. Proces wypierania istniejącej, brudnej bazy wytwórczej postępuje jednak wolniej, niż zakładają najbardziej optymistyczne scenariusze klimatyczne.

Hegemonia „elektropaństwa” i paradoks BRICS

Geopolityczny środek ciężkości transformacji przesunął się na Wschód i Południe. Dane pokazują, że do 2024 r. kraje bloku BRICS – czyli organizacji zrzeszającej m.in. Brazylię, Rosję, Indie, Chiny i RPA – odpowiadały już za 51 proc. produkcji globalnej produkcji energii słonecznej. Bezdyskusyjnym liderem pozostają Chiny. Zyskały one miano pierwszego globalnego „elektropaństwa” kontrolującego cały łańcuch dostaw nowoczesnej energetyki.

Chińska ekspansja technologiczna jest szczególnie widoczna w Afryce. Następuje tam zjawisko tzw. „leapfroggingu” (żabiego skoku). Polega ono na tym, że kraje rozwijające się pomijają etap budowy konwencjonalnej energetyki opartej na paliwach kopalnych i od razu wdrażają nowoczesne systemy odnawialne.

W ciągu zaledwie 12 miesięcy import chińskich paneli słonecznych na ten kontynent wzrósł o 60 proc. W niektórych krajach dynamika ta jest wręcz szokująca. Algieria zanotowała 33-krotny wzrost importu, a Zambia – ośmiokrotny.

Państwo Środka odpowiada obecnie za połowę światowych instalacji paneli słonecznych oraz za 60 proc. globalnej sprzedaży pojazdów elektrycznych. To właśnie Chiny napędzają dwie trzecie wzrostu światowego zapotrzebowania na prąd. Jednak dzieje się to przy jednoczesnych inwestycjach w węgiel i konwencjonalną energetykę, którą bilansują swoje OZE. Pokazują to dane, z których wynika, że redukcja paliw kopalnych w miksie energetycznym Chin wynosi tylko 2 proc. w pierwszej połowie 2025 r.

Koniec mitu drogiej baterii

Rok 2025 r. przyniósł również przełom w dziedzinie magazynów energii. Gwałtowny spadek kosztów akumulatorów sprawił, że w regionach o wysokim nasłonecznieniu koszt wytworzenia energii słonecznej dostępnej całą dobę (w systemie hybrydowym, łączącym farmę fotowoltaiczną z magazynem energii) spadł do poziomu około 104 USD za megawatogodzinę (MWh). Jest to cena niższa niż koszty budowy nowych elektrowni węglowych czy jądrowych.

Potencjał oszczędności dzięki rozwojowi tej technologii jest gigantyczny. Eksperci szacują, że w samym Meksyku wdrożenie nowych systemów energetycznych mogłoby przynieść 1,6 mld dolarów oszczędności rocznie dzięki rezygnacji z importu gazu. Z kolei w Indiach przemysł ciężki ma szansę pokryć nawet 80 proc. swojego zapotrzebowania na energię ze źródeł odnawialnych. OZE staje się tą tańszą alternatywą dla węgla.

Mimo to bariery infrastrukturalne wciąż hamują pełne wykorzystanie tego potencjału. Decydentów powstrzymuje też ryzyko powstania tzw. aktywów osieroconych (ang. stranded assets). Są to istniejące elektrownie węglowe, które – choć sprawne technicznie – staną się ekonomicznie bezużyteczne. Będą przynosić straty na długo przed planowanym końcem ich eksploatacji i staną się obciążeniem dla bilansów spółek energetycznych.

Cyfrowy wyścig o AI zatyka sieci

Na horyzoncie pojawiło się jednak nowe, poważne zagrożenie dla tempa dekarbonizacji. Boom na sztuczną inteligencję (AI) generuje bezprecedensowy popyt na energię elektryczną, z którym obecne sieci przesyłowe sobie nie radzą.

Efekt? W Europie na fizyczne przyłączenie do sieci w kluczowych węzłach czeka się już od 7 do 10 lat. Jeszcze bardziej dramatyczne są prognozy dla krajów ASEAN (Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej). Tam energochłonne centra danych mogą odpowiadać za nawet 30 proc. całkowitego krajowego zapotrzebowania na energię do 2030 r.

Sytuacja ta prowadzi do swoistego kanibalizmu energetycznego. Jeden sektor pożera zasoby potrzebne drugiemu. Choć giganci technologiczni deklarują neutralność klimatyczną, ich zapotrzebowanie na moc obliczeniową jest tak ogromne, że w praktyce może wymuszać przedłużanie życia elektrowni węglowych i gazowych. Byle tylko zapewnić ciągłość zasilania serwerowni.

Miniony rok dobitnie pokazał, że bez masowych inwestycji w modernizację sieci i magazyny energii, cyfrowa rewolucja może stać się hamulcem dla celów klimatycznych. Istnieje niebezpieczeństwo, że „wyścig o AI” zmieni się w brutalną walkę o każdy megawat dostępnej w gniazdku mocy. Kosztem naszej planety.

Ignacy Zieliński, dziennikarz Biznes Enter

Źródło: Ember. Zdjęcie otwierające: Igor Omilaev, Albert Hyseni / Unsplash.com, montaż własny

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw